Kryształowa taca, na niej kielich z winem
Prędzej czy później ktoś ostatni raz
Z niego się napije choć się teraz śmieje
Na coś nadzieję ma
Śmieje się klepsydra wolno odsypując czas
Z urokiem nieodpartym
Jej prawdziwą twarz zamaskował kształt
Kobiety idealnej
Wąska, biała dłoń ujmuje złoty kielich
Obejmując czule
Piękna dama w bieli do swych ust podnosi go
A wachlarz chłodzi lekko
Antenatów godny rząd ze ścian o wszystkim wie
Portrety przerażone
W końcu z ram wychodzą – to ostatni widok jest
Jaki widzi ona
Klepsydrą rzucam kształt jej lekceważąc
Czas uwolniony rozkwita płomieniem
Odłamki szkła atakują, walczą, parzą
Aaa!!!
Może za moment, może za chwilę
Jedno jest pewne – zegar nam bije
W pokera z nami gra los – wytrawny gracz
Kochaj mnie więc jakby ostatni raz[1]
1. |
http://www.anja.pl/node/825 |