Wiosna nadeszła, świergocą ptaki
na murze plakat: wyjedź w Bieszczady
ruszą z wrocławską grupą Chodaki
rzuć w kąt naukę, czas na balladę
Więc spakowałem plecak – i w drogę
chociaż sobota – kolokwium z matmy
choć grozi dwója – ty dajesz nogę
może to rajd twój już ostatni.
A tu brzuch ciąży z powodu tłuszczu
trzy kilo znów zapisujesz na straty
Po kilku krokach masz zadyszkę
czujesz, że członki masz jak z waty
czerwone płatki przed oczyma
w głowie wiruje karuzela
serce łomocze sił ostatkiem,
a brzuch umiera jak cholera.
Ścieżka nas wiedzie drogą ciernistą
to dolinami to znów się wspina
Nareszcie koniec trawy, ognisko
i już śpiewanie się zaczyna
Nocka zapadła, sianko szeleści
nareszcie sen da ci ukojenie,
lecz co to? Obce ciało przy tobie
i ktoś otacza cię swym ramieniem.
Nareszcie w domu – spokój i praca
i godzinami nic się nie zmienia
to się nazywa, potocznie mówiąc,
zamieniać radość w siły tworzenia
I w czasie takiej dobrej roboty
byle do rajdu – myślisz gdy kujesz
by ruszyć w Polskę – myślisz wciąż o tym
choć ci kondycja nie dopisuje.[1]
1. |
Hej w góry, w góry: piosenki o górach i włóczędze: śpiewnik studencki, Wrocław, 1991, s. 21. |