Doświadczenie

Zgłoszenie do artykułu: Doświadczenie

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Jutrzenka moich politycznych wrażeń:

Beztroska wiosna życia jedenasta,

Rok sześćdziesiąty ósmy, miesiąc marzec,

Przy Placu Unii, prawie centrum miasta.

Widziałem z okna kuchni dom „Riviera”,

Skarpę, ogródek, szkołę i boisko –

Mój zabaw teren, zajmowany teraz

Przez tłum ruchomy. Wszystko było blisko.

Przyleciał po mnie mój kolega „Jujo”

– Idziemy patrzeć! - rozkazał – ty ciapo!

Wiesz co jest grane? Studenci demonstrują!

(Gestapo! - brzmiało zza okien – Gestapo!)

Pobiegliśmy wpierw na ulicę Polną,

Gdzie grał warkot drukarń „Życia Warszawy”.

Przejść przez ulicę nie było nam wolno,

Kolumna wozów ZOMO, garść ciekawych.

Stały z niebieskiej blachy ciężarówki,

Paru gliniarzy ze znudzoną miną.

Wzdłuż Polnej lśniły czarnych butów skówki

I usłyszałem czyjś szept – „Golędzinów”.

Było tak cicho i nic się nie działo,

Żeśmy pobiegli bez namysłu dalej.

Szczeniakom wrażeń przecież zawsze mało,

Zwłaszcza, że lęku nie czuliśmy wcale.

A pod „Rivierą” (gdzie róg Waryńskiego)

Latały w słońcu deski i kamienie,

Walka uliczna wrzała na całego,

Krzyk był i gwizdy, krew i podniecenie.

W poprzek ulicy autobus czerwony

Leżał jak mamut, a za nim studenci

Wołali – „Wolność” – i na wszystkie strony

Szła wieść niezdrowa, że się coś tu święci.

Z daleka ludzie cisi, przestraszeni

Patrzyli, jak się patrzy na ognisko

Z tą fascynacją szaleństwem płomieni

Do których lepiej nie podchodzić blisko.

A potem mama „Juja” nas zabrała

Ciągnąc do domu za czerwone uszy…

– Nie wiecie – łkała – co ja przeżywałam!

A nam – pytania krążyły po duszy.[1]

Bibliografia