Gdy jesteś wesół, młody, zdrowy,
a tylko ci pieniędzy brak,
to wnet po rozum idź do głowy,
a on ci zaraz powie tak:
po co się martwisz, co się stało,
że ci się zasępiła twarz?
Tyś przecie bogacz, jakich mało,
dopóki zdrowe nogi masz.
Dwie nogi jak mocne dwie kolumny,
ach, pomyśl, co one warte są,
dwie nogi z nich każdy byłby dumny,
bo mogę przejść, bo mogę przejść kilometrów sto.
Uważaj i wyzbądź się zwyczaju,
którego koledzy uczą cię
i w biegu nie wskakuj do tramwaju,
bo skarbem są, bo skarbem są takie nogi dwie.
Więc chociaż pustki masz w kieszeni,
z przyrody sobie przykład bierz,
patrz, jak się wiosną świat zieleni,
do słońca zatem głowę wznieś:
że nie masz Tatry ani Jawy,
to sobie bracie, na to gwiżdż!
Gdy cztery mile od Warszawy
bez trudu możesz pieszo iść.
Dwie nogi wspaniałe, zdrowe, młode,
gdzie zechcesz, tam zanieść mogą cię,
te nogi czy w skwar, czy w niepogodę zastąpią ci,
zastąpią ci nawet Jawy dwie.
Weź plecak, zapakuj bochen chleba
i w drogę, dopóki lato trwa,
wiadomo, że martwić się nie trzeba,
gdy człowiek dwie, gdy człowiek dwie zdrowe nogi ma.[1]