Spokojnie, cichutko żyły sobie milutko
Dziewczynki malinki depcząc leśne ścieżynki
Słońce jasno świeciło i wesoło im było
Bo nad nimi czuwał dobry kwatermistrz.
Czort niesie z paradą wizytacje gromadą
Szefów i komendantów, inspektorów, adiutantów
A z każdej twarzy błyska, piorunami na nas ciska
Srogość wielka i nieubłagana.
Za koce źle złożone, pomponiki przekręcone
Skarpetki, buciki no i wszystkie guziki
Zawsze na baczność powinny stać.
A w naszym obozie, pożal się mój Boże
Dziewczątek bez liku, którym życie w namiociku
Płynie jak bystra woda, a humor i swoboda
Nad wszystkimi kłopotami gorę ma.[1]