Szliśmy we czterech, jasny gwint! Dął przez dni szereg ostry wind.
W dymiącej chmurze dyszał port, szliśmy ponurzy jak na mord.
Jeszcze nas ciskał, jeszcze trwał szkwał, co chmurzyska nisko gnał.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
(Jim:) O, broń mnie Boże, nie chciałbym, żeby mnie nożem kiedy Jim
(Pat:) A wnet po gościu niknął ślad, kiedy mu gardło rozciął Pat.
(Szpunt:) A gdy na statku wybuchł bunt, to na ostatku strzelał Szpunt.
Ja – wtedy szczeniak, ale już łapy w kieszeniach no i nóż.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Mrok gęstniał ciągle, jak to mrok. We mgle łomotał suchy krok.
Ślepa uliczka, ślepa noc i tajemnicza nocy moc.
Zgubieni do cna pośród mgły, ani rozpoznasz, kto kim był.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Zimno okrutnie, trudno znieść. Może by wódy dali gdzieś.
My niebogaci, ale cóż, zapłacić za nas może nóż.
I światło nikłe błysło gdzieś... Już my pod tinglem „Zdechły Pies”.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Piliśmy nieźle - już to już! Każdy przy krześle swym wbił nóż.
Rachunek w szynku zliczył Szpunt: funtów szterlingów cały funt.
„Zapłacić możem” – wyrzekł Pat. I cztery noże w stołu blat!
Szynkarz się zgodził, noże wziął, a my jak co dzień, dalej z mgłą.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Ech, co ja wam tam będę plótł. Strugać wariata? Grać jak z nut?
To każdy umie. Ale tak jak my rozumieć nocy smak
I smak przygody, która drży... Ech szkoda gadać wy – nie my.
Wy – nie ferajna taka jak: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O‘Kinah, Szpunt i ja.[1]
1. |
http://czteryrefy.pl/pl-fr0.html |