Są dni i noce
miasta i ludzie
oprawcy i uciskani
rządy i obywatele
Na początku przemówiły kamienie
tak jak wiele razy w historii
na początku przemówił policyjny pistolet
ktoś rzucił plastikową butelką
Za barykadami nie jesteśmy już sami
kochamy, nienawidzimy, razem
chłopcy obok dziewcząt
kobiety obok mężczyzn
wyklęci, marzyciele
zagubione dzieci
Do wczoraj byliśmy niewidzialni
wygnani z życia, odizolowani
traktowani jak towary, zbędne artykuły
uwięzieni w klatce nędznej codzienności…
życie zredukowane do marnej powtarzalności
do reprodukcji niewolników
Ale w końcu zaznaczyliśmy swoją obecność
i podłożyliśmy ogień pod miasto
ale w końcu zaznaczyliśmy naszą obecność
Media uśmierciły rewolucję
policjant uśmiercił piętnastolatka
dlaczego chcą nas uciszyć?
Dlaczego chcą nas zabić?
Nie jesteśmy terrorystami
nie jesteśmy zadymiarzami
nie jesteśmy chuliganami
jesteśmy waszymi dziećmi!
Nie płaczemy od dymu w powietrzu
płaczemy nad losem świata
czasem gaz łzawiący może sprawić,
że będziesz widział lepiej
Dni mijały
nienawiść rosła
wzniesione pięści
krzyczały: wolność![1]
1. |
http://www.wlochaty.most.org.pl/ |