Hej zielenią się góry,
Lasy, pola,
Kochajże żołnierza
Kochaneczko moja!
A wolałabym ja góry,
Lasy kopać,
Niżeli się w tobie
Jasieńku pokochać.
Góry, lasy skopię,
Jestem sobie wolna;
W tobie się zakocham –
Nigdy nie spokojna.
Góry, lasy skopię,
Pójdę sobie do dom;
W tobie się zakocham –
Rady sobie nie dam.
Jaś się zagniewał,
Na wojnę pojechał,
Tam ci go zabili,
Więcej nie przyjechał.
I wyszła dziewczyna,
Przed wojsko płaczący,
Oficer ją cieszy,
Winem częstujący.
– Nie płacz-że dziewczyno
Jasia zabitego,
Wybieraj sobie
Z tysiąca innego!
– Choćbym przebierała,
Choćbym wybierała,
Takiego nie znajdę,
Jakiegom kochała.
I posypali
Sto złotych na stole:
Rachujże dziewczyno,
Czy stanie za twoje?
Zebrała pieniądze,
W fartuszek wsypała,
Swojemu Jasiowi
Zadzwonić kazała:
A dzwońcież mu, dzwońcie
W wszystkie cztery dzwony,
Niechże mój Jasieńko
Dziś będzie zbawiony.
Nie chowajcież mi go
Przy dużym kościele,
Niechaj się nie smucą
Jego przyjaciele.
Pochowajcież mi go
Wedle moich dźwierzy,
Kto tędy pojedzie:
Żołnierz tutaj leży.
Na grób mu połóżcie
Ten mój drogi wieniec,
Kto tędy pojedzie:
Leży tu młodzieniec.
Na grób mu połóżcie
Szabelkę i strzały,
Kto tędy pojedzie:
Leży tutaj śmiały.
Kto tędy pojedzie,
Żałować go będzie,
Że takiego Jasia
Na świecie nie będzie![1]
1. |
Schiller Leon, Śpiewnik żołnierski. Cz. 1, Kraków, Piast, 1915, s. 9, 10. |