Kim jest człowiek, który cichcem i pomału
Wrósł w mój pejzaż sumą dźwięków, rytuałów
Kim jest – pytam po kryjomu
Ten, co szwenda się po domu
Kim jest człowiek, co zaświadcza o istnieniu
Wielką ciszą w której zastygł, jak w kamieniu
Ten, co już mnie nie obchodzi
Kamień bowiem kamień rodzi.
Mimowolnie, od niechcenia
Otłuszczają się wspomnienia
I choć bledną
Wiemy jedno:
My jak Izrael i Palestyna
Nikt nie pamięta już czyja wina
Czas nam położył bielmo na oczy
Wojna się toczy.
Kim jesteśmy, gdy pomiędzy nami pusto
Gdy żyjemy z sobą przez weneckie lustro
A jeżeli jakieś zdanie
Dialog to czy przesłuchanie.
Kim ja jestem, gdy przestaję lubić siebie
Żółć i ocet, motek nerwów w ciągłym gniewie
Nie potrafię sobie sprostać
Ani odejść, ani zostać
Mimowolnie od niechcenia
Otłuszczają się wspomnienia
I choć bledną
Wiemy jedno:
My jak Izrael i Palestyna
Nikt nie pamięta już czyja wina
Czas nam położył bielmo na oczy
Wojna się toczy.[1]
1. |
http://www.jerzysatanowski.com/ |