Jeden przykład fortuny z rodzimego kraju

Zgłoszenie do artykułu: Jeden przykład fortuny z rodzimego kraju

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Trzech ich było...

Najstarszy z nich, potężnie zbudowany

Ćwiczył swoje ciało pięć godzin nad ranem

Ciężary podnosił, sprężyny rozciągał

Przez to wszystko jednak swoją głowę zaniedbał

I odsiedział swój wyrok niemalże w połowie

Zwolniono go wcześniej za dobre sprawowanie

Ćwiczył dalej i już po paru miesiącach

Nie było w mieście nikogo, kto by mu sprostał

Zatrudnił się w ochronie miejscowego bogacza

Praca łatwa dla niego, lepiej żyło mu się teraz

Ale wszystko, co wygodne, swój koniec miewa

Złamał kark policjantowi, co coś chciał od milionera

Pracodawca jego wiele czasu utracił

I pieniędzy sporo, prokuratora spłacił

Ale nie chciał już widzieć swojego pracownika

Gdy sprawa ucichła, zwolnił go natychmiast

To pierwszy z nich – zaletą jego było

Że wszelkie długi szybko odzyskiwał

Drugi z nich jeszcze wyższy od tego pierwszego

Lecz nie ćwiczył tyle, słabszy był od niego

Za to w dłoniach swoich taki talent miał

Co zamknięte było, on od razu otwierał

Wszystkie domy znał, coś czasem doniósł policji

A ci w zamian za to oczy przymykali

Podobno kiedyś dostał od nich nawet pieniądze

Mówił, że dla zmylenia i że zwrócił je w końcu

Wyjechał do Niemiec, mieszkał tam cztery lata

Na czarno pracował gdzieś w rejonach Darmstadt

Kiedyś zdążyć nie zdołał

Zagapił się, bolec dwa palce mu urwał

A że na czarno pracował, nie był ubezpieczony

Wyrzucono go z pracy bez dania przyczyny

Ze wściekłości wtedy puściły mu nerwy

Złamał nos majstrowi, Ślązakowi spod Katowic

Trzeci z nich wyglądał najmniej zdrowo

Gdy był dzieckiem, przeszedł jakąś ciężką chorobę

Zostawiła ona ślady w sumie dosyć poważne

Kulał na jedną nogę, mówił niewyraźnie

Ale mózg miał bardzo sprawny i umiał dobrze liczyć

Miał to we krwi i dobrze wiedział jak zarobić

Kupił tanio, sprzedał drogo, odczuł poprawę

Papiery tak rozpisał, że to było legalne

Odwiedził też proboszcza ze swojej parafii

Kościół cła nie płaci, więc to wykorzystali

Sprowadzili i sprzedali wszystko z żadnym ryzykiem

Po udanej transakcji podzielili się zyskiem

Wtedy spotkał tamtych dwóch – byli bez pracy

Obaj w złej psychicznej kondycji

Wytłumaczył im szybko, że nastały nowe czasy

Jest okazja, aby zrobić razem wiele pieniędzy

A czas był taki...

Pieniądz tracił na wartości

Wyjechali do Azji po sprzęt elektroniczny

Gdy przywieźli go tutaj i sprzedali go taniej

To i tak zarobili na pędzącej inflacji

Powtórzyli to sześć razy, za każdym razem więcej

Pod koniec roku mieli masę pieniędzy

Przelewali je z konta na konto...

System bankowy płacił im procenty

Zewsząd, skąd tylko możliwe

Bogacili się szybko, by uniknąć podatków

Kupili sześć padających fabryk

Lecz za dużo zysków było, siedli, pomyśleli

I sfinansowali wielki festiwal kościelny

Przypominasz sobie, jeśli wtedy byłeś w Częstochowie

To bawiłeś się właśnie wtedy za ich pieniądze

Dołożyli trochę grosza partiom różnorakim

Te stworzyły jakieś spółki, więcej bogatych

Ale w końcu podpadli komuś, wziął ich pod lupę

Prokurator generalny znalazł ich winę

Po kryjomu dochodzenie przeprowadzono

Zapadły decyzje, by zatrzymać ich nocą

Ale mieli swych dłużników, nikt o tym nie pamiętał

Ostrzegł ich w porę urzędnik prezydenta

Gdy przed nimi tego dnia zamknięto już granice

Oni pili Caipirinhie w Porto Alegre

Więc nie byli tu obecni, całe to śledztwo

Prokurator przeprowadzał pod ich nieobecność

Zrobiono z nich złodziei, rozdmuchano w massmediach

Tłumaczyli się z daleka, lecz nie mieli szans wygrać

Tu na miejscu politycy niegdyś z nimi związani

Określali ich teraz bandytów mianem

Tak rodzą się fortuny i fortuny uciekają

Jeden przykład fortuny z rodzimego kraju

Tak rodzą się fortuny i fortuny uciekają

Jeden przykład fortuny z rodzimego kraju[1]

Bibliografia

1. 

http://kazik.pl/pl/dyskografia/utwor/168.html
Oficjalna strona internetowa Kazika [odczyt: 08.02.2011].