Wicher hula po Szrenicy,
w śnieżne kotły bębni śnieg,
od granicy ku strażnicy, (hej!)
wraca chłopców trzech.
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
a witaj, kochany,
jak dzieci do mamy,
do ciebie wracamy.
Już widać twe mury
ze śnieżnych przełęczy –
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
nasz dom.
O-cho, 0-cho,
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
nasz dom.
Za kołnierzem pełno śniegu,
plecy ziębi pe-em-ka,
a tam pewno coś ciepłego (hej!)
kucharz dla nas ma.
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
twój obraz rozgrzewa
i nawet piosenki
o tobie się śpiewa.
Choć służba nie drużba,
człek nieraz się zmęczy –
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
nasz dom.
O-cho, 0-cho,
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
nasz dom.
A gdy mina lata służby
i majowy frunie wiatr,
zaśpiewamy z całej duszy, (hej!)
zaśpiewamy tak:
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
a żegnaj, kochany,
już z górskich przełęczy
w doliny wracamy.
Lecz zawsze cię sercem
wspomnimy najszczerszym –
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
nasz dom.
O-cho, 0-cho,
Kamieńczyk, Kamieńczyk,
nasz dom.