Gdy mi go ojciec wyprawiał do boju,
Gdy go gromada w progu żegnała,
Z jego chusteczką pobiegłam do zdroju,
Abym go chwilę od drogi wstrzymała.
Wyschła chusteczka i w srogiej zgryzocie
Znowu umyślnie zrosiłam ją łzami,
Aby przez chwilę schła znowu na płocie,
Żeby na chwilę mógł jeszcze być z nami.
Przecież on poszedł, zaledwo już ślady
Po nim zostały do brogu tłoczone,
W stajni koniczek nie tupa już gniady,
Sama już gaje obiegam zielone.
On nam ocali rodzinne zagrody,
Na tych on łąkach wyćwiczył się w siłach;
Tu się kwitnącej doczekał urody,
Jego tu leży rodzina w mogiłach.
Kiedy powróci, na górze od lasu
Zwiesi chorągiew błyszczącą od słońca,
Na nią każdego poglądam ja czasu,
Rychło kochany powróci obrońca.
Ojciec szczęśliwy zadziwi się broni,
Z sobą Ojczyzny powróci mu życie,
Zbiegną się wszyscy od stodół i błoni,
Miód się weselny rozleje obficie.
Ja do gaiku prowadzić go będę,
Gdziem dochowała kwiateczki różowe,
Rutą zasianą pokażę mu grzędę,
Ślubny z niej wieniec uwiję na głowę.[1]
1. |
Barański, Franciszek, W górę serca!: drugi zbiór pieśni narodowych i patriotycznych. Cz. 2, Słowa, Lwów, Warszawa, Księgarnia Polska, 1920, s. 38. |