Jeszcze śpisz, jeszcze drżysz
Jesteś kruchy jak liść
Rozburzona oddechem garść puchu
Miękka noc, miękki dzień
Lepki sen, mleczny sen
Ciepły wir mgły matowych okruchów
A ja czuwam gdy śnisz
By nie zmącił tej mgły
Żaden dźwięk, żaden ruch niepotrzebny
Bo nie miejsce w Twych snach
Na ten strach, swojski strach
chłodny Bóg naszych spojrzeń powszednich
Śnisz, a za snów bezpiecznym progiem
Ślepy przypadek rządzi światem
Któż wie kim w życiu tym być możesz?
Czy królewiczem, czy żebrakiem?
Jaka Ci przyszłość będzie dana
Gdy z bieli mlecznych snów się zbudzisz?
Czy zedrzesz łokcie czy kolana
Szukając miejsca w tłumie ludzi?
Jaką Ci rolę los wyznaczy
W teatrze ludzkich upokorzeń?
Zażyjesz śmiechu czy rozpaczy
Jadąc na wozie czy pod wozem?
Czy harfy dźwięk, czy jęk wystrzałów
Będzie dla Twoich dni refrenem?
Czy idąc ku swym ideałom
Nie wkroczysz na nie swoją ziemię?
Jeszcze śpisz, jeszcze drżysz
Jesteś kruchy jak liść
Rozburzona oddechem garść puchu
Miękka noc, miękki dzień
Lepki sen, mleczny sen
Ciepły wir mgły matowych okruchów
A ja czuwam u drzwi
By nie wpełzły w Twe sny
Żadne łzy, żadne troski, ni lęki
By nie zmącił tych snów
Żaden dźwięk, żaden ruch
By ten sen był puszysty i miękki
Śnij snem spokojnym, śnij snem mlecznym
A kiedy pójdziesz własną drogą
Tych pierwszych jasnych marzeń strzępy
Na zawsze pozostaną z Tobą
I nic nie zmyli Twojej drogi
Gdy do rozstai dróg dalekich
Doniesiesz w sercu garstkę drobin
Bezpiecznych snów pachnących mlekiem[1]
1. |
http://www.jerzysatanowski.com/ |