Ty mi, nocy, śpiewaj już
pieśń wieczorną sennych róż;
niech to serce pije ciszę z twych gasnących,
złotych zórz…
Z czoła mego zdmuchnij dzień,
daj mi zapaść w mrok i cień;
smętne było życie moje,
pełne burz i skwarnych tchnień, i tchnień…
Jedne kwiaty zwiędły mi,
drugie porwał wicher zły,
a te trzecie, te ostatnie
poją moje gorzkie łzy….
Już mam dosyć, już mam dość
tej gościny, smętny gość;
daj już polnym ziołom lichym
na mogile mojej rość…
A ta piosenka tęskniąca
niech z nich rosy otrąca,
niechaj cichą skargą leci
do białego miesiąca,
śpiewaj, nocy, śpiewaj mi![1]