Lody wanilią pachną, a w pustym porcie słychać rzeki szum,
Kina są jak pałace, gołębie płyną aż do nieba bram,
Bolą mnie te niedziele, gdy idę sama przez odświętny tłum,
Idę i szukam kogoś kto w barwnym tłumie jest tak samo sam.
Szukam kogoś, kogoś na stałe, na długą drogę w dal,
Szukam kogoś na życie całe,
Na wspólny śmiech i żal.
Niechby miał choć parę groszy,
I w oczach ciepła dość,
Niechby nie był wśród ludzi najgorszy,
I niechby mnie kochał, kochał jak ja jego.
Ech, czy znajdę takiego,
Czy taki tutaj jest,
szukam kogoś
do śmiechu i do łez.
Komu urodzić mam weselne dzieci, gdy nadejdzie na to czas,
Kto jest tak samo sam na tym świecie, kto jest tak samo sam.
Komu mam dać nadzieję, a zabrać noce i świąteczne dni,
Przy kim się zestarzeję i przed kim mi nie będzie wstyd.[1]
1. |
http://www.marylarodowicz.pl/pl |
2. |
https://online.zaiks.org.pl/utwory-muzyczne/1299 |