Spójrz, igliwia zapach wiatr niesie,
włosy drzew przyprószone śniegiem.
Nad Jezusem i jego Matką
aniołowie zastygli w śpiewie.
Spójrz, stoimy przed żłóbkiem ci sami
przestępując z nogi na nogę.
Pod palcami nieba aksamit...
Tak tu dobrze, tak tu cicho, tak błogo.
Wyjdźmy stąd pod strzechę nocy,
z błyszczącą kopułą gwiazd,
na asfalt krakowskiej ulicy,
by go spotkać, w każdym z nas.
Niech się niebo z ziemią zjednoczy,
niech z bratem połączy się brat.
Niech nam serca blask nocy otoczy;
Bóg narodzić chce się w nas.
Spójrz, pastuszek zaprasza do szopki,
gdzie Bóg czeka na nas maleńki,
różowy jak bombka z choinki,
jak słodkie, słodziutkie cukierki.
Spójrz, stoimy przed żłóbkiem od wieków,
zapatrzeni w jasność Dzieciątka
i od wieków błądzimy w ciemności,
jakby nikt Go nigdy nie spotkał.
Wyjdźmy stąd pod strzechę nocy...
Spójrz, za oknem huczy wichura.
Biegną lata, a ludzie, jak ludzie...
Na ulicach się potrącają,
przeżywają kolejne grudnie.
Spójrz, stoimy z sercem ściśniętym,
On tak mały, a nas tak niewielu...
Baśń czy prawda, życie czy smutek?
I dla kogo śpiewają anieli?
Wyjdźmy stąd pod strzechę nocy...
A gdy się niebo z ziemią zjednoczy,
gdy z bratem połączy się brat,
gdy nam serca blask nocy otoczy,
Bóg prawdziwie przyjdzie na świat.[1]
1. |
http://www.orkisz.pl/ |