Gdy jestem w przyjaciół gronie,
Zdaje mi się, żem szczęśliwy;
Ale przy kochanki łonie,
To obraz szczęścia prawdziwy.
Lecz one często zdradzają,
Czego się po nich spodziewać?
Kiedy niestale kochają…
Więc sobie lepiej zaśpiewać.
Gdy raz przy boku Maryli
W zielonym siedziałem gaju,
Zdało mi się w owej chwili,
Że w prawdziwym jestem raju.
Lecz wszak za jesieni przyjściem
Zmiany musim się spodziewać;
Drzewa się rozstają z liściem...
Więc sobie lepiej zaśpiewać!
I tak pośród trosk i burzy
Nie tracę nigdy nadziei,
Że i mnie szczęście posłuży
I mnie nawiedzi z kolei.
Lecz szczęście poczciwych mija,
Czegóż się po niem spodziewać?
Niegodnym najczęściej sprzyja…
Więc sobie lepiej zaśpiewać!
A kiedy już idzie sprzecznie,
Trudno oprzeć się losowi,
Brząkać złotem, ostatecznie
Nie wielkie szczęście stanowi.
Niech więc kto inny rozpacza,
Niech przeklina swoją dolę
Niech sobie skargą uwłacza…
Ja sobie wolę zaśpiewać!
A jeźli pozwolą nieba,
Że ciebie luba posiędę,
O suchym kawałku chleba
Taką piosnkę śpiewać będę:
Żem z kochanką mą szczęśliwy,
Że osładza los w mej nędzy,
Żem na złoto nic jest chciwy,
I że sobie – lubię śpiewać![1]
1. |
Barański, Franciszek, W górę serca!: drugi zbiór pieśni narodowych i patriotycznych. Cz. 2, Słowa, Lwów, Warszawa, Księgarnia Polska, 1920, s. 21, 22. |