Otworzyli nam nasz cyrk – z pełną pompą, z pełnym szpanem
I wołają – tańczta teraz na linie tak, jak chceta!
Program ustalony już numery są wybrane
I recenzje wasza własna wystawi wam gazeta!
Kto chce, niech poskramia lwy, a kto chce – niech ogień łyka
A kto lody poroznosi, to tylko wasza sprawa!
Zobaczymy, jak was przyjmie – wasza wszak publika,
Zobaczycie, jak się zbiera gwizdy, błaga się o brawa…
A My na to: proszę bardzo! I zaraz za drabinkę
Pod kopułę namiotu dawaj wspinać się z godnością!
Wtem tchu w piersiach nagle brak i ktoś podwędził linkę
I jak to iść w powietrzu przed wierną publicznością?!
Ten i ów próbuje jednak i oczywiście spada –
Zrozumieć jednak trzeba go – w tym nie ma jego winy,
A prawdę mówiąc jeszcze wszak nie grozi mu zagłada
Bo w dole tyle trocin wciąż – tam same są trociny...
Lecz tak nie może przecież być, orkiestra się zaśmiewa,
Na ziemi karły zakładają się – kto kogo zrzuci!
Może by ktoś chciał brawa bić, lecz nadal braw nikt nie wart!
Dopiero będzie cyrk!
Dopiero będzie cyrk!
Dopiero będzie cyrk!
Kiedy publiczność się odwróci![1]