Anieli się klęli, na wszelki upadek,
że przykry miał miejsce wypadek.
Człowieka, co czekał na tramwaj pod pocztą,
wywieźli za miasto dorożką.
Gościli, poili go wódką i winem,
kusili tańcami i kinem.
Pieścili, bawili, bez żadnej przyczyny,
a były też przy tym dziewczyny.
Szantany, szampany, alkohol i miłość
i wielka w tych rzeczach zawiłość.
Szantany, szampany, alkohol i miłość
i wielka w tych rzeczach zawiłość.
No a potem, z łoskotem, wygnali go z gaju,
choć krzyczał okropnie, o raju.
Nikomu w swym domu, tak brzydko nie róbcie,
na dobrej robocie się skupcie.
Koledze nie kłamcie i duszy nie łamcie,
nie proście robaczka na tańce.
Bo z takim biedakiem to taka jest broszka,
wciąż pyta, a gdzie jest,
wciąż pyta, a gdzie jest,
wciąż pyta, a gdzie jest,
no gdzie ta dorożka.
No gdzie ta dorożka.
No gdzie ta dorożka.
No gdzie ta dorożka.
No gdzie ta dorożka.
No gdzie ta dorożka.[1]
1. |
http://www.marylarodowicz.pl/pl |