Za górami za lasami
Tańcowała Małgorzatka z cyganami
Przyszedł Ojciec przyszła matka
Choć do domu choć do domu Małgorzatka
Ja nie pójdę idźcie sami
Wole tańczyć wole tańczyć z cyganami.
Taki jest początek opowieści
O Indyjskim Jarmarku
Który odbył się w mieście
Cieszynie, Kieżmarku,
Bagdadzie, Nowym Targu,
W Rzymie, w Jeruzolimie,
Pod Bieszczadem, gdzie nie Bieszczad, nie Beskid,
Ale taki polski Hindukusz niebieski,
gdzie Cygany,
I gdzie Ona – zamaszysta, kraciasta, kwiaciasta -
naczynie żądz,
Idzie szybko ulicami pstrokatego miasta,
Papirosku, papirosku ćmiąc...
A ten jej tancerz, Dżuli imieniem,
Twardy w ramionach, pierś – łuk,
Kamienie, kamienie, Kamienie, kamienie na szosie tłukł.
a każdy cios – wstrząs,
a każdy cios: tors – brąz.
Patrzy dziewczyna:
wrząca smołą czupryna,
oczy – arabia,
tors – brąz,
pot
z torsu
miedzią
spływa,
a każdy cios – wstrząs,
a każdy cios: tors – brąz.
„Cygan, Cygan, gdzieś ty bywał?
Kamienie tłuczesz?
Widzisz? Ręka. Włosy nią uczesz,
Uczesz włosy żywym grzebieniem,
Żebyś był ładny – i chodź w pląs!
Kamienie, kamienie, Kamienie, kamienie,
Kamienie, kamienie, tors-brąz!
A na mnie – dotknij – tylko ta kiecka,
Cieniuśka – czujesz – nie!!! grzech!
A moja mama z domu Różniecka,
A ojciec...”
– i w śmiech, w śmiech! w śmiech!
I zerwała kłos jęczmienia wąsaty,
Niedaleko stanęła – o kłos,
I łaskocze go kłosem włochatym,
Kłośnym włosem łaskoce mu nos...
„Cygan, Cygan, gdzie masz wąs?”
I chichoce chutliwie i tkliwie,
Aż pod brązem wystąpił – pąs,
Ale jeszcze wali uporczywie:
Tors – brąz.
A ta bliżej, bliżej, o włos,
Coraz chytrzej, coraz urodziwiej...
Popatrzyła. Uśmiechnęła się,
„Daj się sztachnąć” ..
Zaciągnęła się.???
Dymek puściła mu w twarz:
„Cygan, Cygan, co mi dasz?”
Inni, o! nie żałowaliby,
Jak nic pięćset złotych daliby.
W Katowicach jeden szwab
To mi tysiąc złotych kładł.
Nawet ładny, nawet młody,
Ja w cukierni jadłam lody:
Malinowe, ananasowe
(Bo ja lubię owocowe).
On pochodzi, grzecznie wita się,
Ja go nie znam, a on pyta się:
„Ist der Platz powiada –frei?”
(Jeszcze raz się sztachnąć daj.)
Zaciągnęła się. Uśmiechnęła się.
Jak kot w miękki kłąb zwinęła się.
Mówię: „Frei”. Bo czemu nie?
Siadł i zaczął kusić mnie.
Że on dobry, że ożeni się,
Że on stały, nie odmieni się,
Że on w banku krocie ma
I w Cieszynie ciocię ma.
A ta ciocia... No jednym słowem
Dwie piećsetki seledynowe
Kładł mi na stół, żebym w holu
Dziś czekała w „Metropolu”.
Ja go słucham, bo on miły,
A mnie lody się roztopiły:
„Czego ty u Cyganów szukasz?
Źle ci to w domu?
Kocha się w tobie dependent, pan Łukasz,
I pan Paweł, perukarz,
A ojciec w rynku ma sklep z galanterią,
A matka z domu Różniecka,
A wuj Różniecki był uczestnikiem,
A stryj Kościński jest kanonikiem,
A uczyłam cię przecież od dziecka:
Dajże ty pokój tym breweriom,
Życie trzeba na serio,
Wuj uczestnik przewróci się w grobie,
Stryj kanonik pozbawi cię spadku!
Zmiłuj się, przestań, zaszkodzisz sobie!
Chodź do domu, chodź do domu, Małgorzatko!”[1]
1. |
http://www.jerzysatanowski.com/piosenki.malgorzatka.html |