Przeklinam długie deszcze, szare dni,
bo zależy mi tak mocno, mocno jeszcze.
Pamiętam jak pukałem do tych drzwi
i mówiłem, że zostanę z Tobą wreszcie.
Potem jednak szedłem byle gdzie,
zostawałaś sama na niejeden deszcz,
a za mną brama, za mną dramat.
Nie odchodź w taką burzę, w taki dzień,
powtarzałaś jakoś grzesznie, jakoś biernie.
Ja jednak uciekałem w byle zmierzch,
jakbym kogoś miał prócz Ciebie, Ciebie jednej.
Słuchaj miła moja: ustał deszcz,
świat w zielonych ramach, cała jeszcze wiesz
nie jesteś sama, już nie sama.
To złe, to ja, to dobre ty,
to złe, to ja rachunek zły,
a tu na złość na progu maj, znów maj.
To złe niech już ostygnie w nas,
niech łzy jak deszcz obmyje czas,
zły sen, zły rok, a progu maj, znów maj.[1]
1. |
http://sewerynkrajewskifundacja.com/nowa/wp-content/uploads/2016/07/miedzy_deszczami-1.pdf |