Daj mi nową, grubą książkę snów,
Daj mi nową butelkę ze snami,
Daj mi szarfę białą opatrunku,
Bo gdy zasnąć nie mogłem dziś znów,
Nie starczyło i szarfy, i trunku.
Daj mi książkę, w której sen jak rym
Z każdej karty przechodzi na kartę,
Bandaż długi, bym owijał nim
Rany w mojej pamięci otwarte.
Snów mi trzeba i zatraty w snach,
Snów ogromnych jak warowne mury,
Poprzez które nie przeskoczy strach,
Pod którymi nie przemkną się szczury.
Daj mi senną, długą, złotą nić,
Abym z dna mógł się odbić jak nurek,
Kiedy zacznę znowu strasznie śnić
Wśród warszawskich piwnic i podwórek.
Zagubiony w księżycowym kurzu,
Przytulony do twych zimnych nóg,
Na warszawskim znajomym podwórzu.
Rzuć mi linę długą, abym mógł
Na londyńskie powrócić pięterko.
Daj mi wrócić i odbić się z dna,
A do ręki daj srebrne lusterko,
Żebym poznał, że to jeszcze ja.[2]
1. |
|
2. |
http://www.gintrowski.art.pl/ |