Mój Bóg jak drżący słowik w garści.
a nie ogarną Go wszechświaty.
Oddechem gasi gwiazdozbiory,
a drży w oddechu mym jak kwiaty.
Mój Bóg wykuwa słowem wieki,
a chwila rani Go jak mieczem,
Mój Bóg straszliwy i daleki,
a bliski jak płaczące dziecię.
Mój Bóg depczący z wzgardą trony,
A kłosom zstępujący z drogi –
Jak groźny sędzia przeraźliwy,
Jak żebrak smutny i ubogi.
Mój Bóg wykuwa słowem wieki...
Mój Bóg nade mną ciągle stoi,
Jak cień, jedyny mój towarzysz.
Za sobą czuję Jego kroki,
I złotą glorię Jego twarzy.
I oto teraz spoza pleców,
Na dłonie moje wciąż spogląda
I jak syn błaga mnie o serce,
I jak Pan serca mego żąda.[1]