Na mojej ulicy

Zgłoszenie do artykułu: Na mojej ulicy

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Na mojej ulicy mieszkają niewolnicy

Uwiązani do niej niczym psy do smyczy

A wśród nich ja, niewolnik doskonały

Ale o tym jeszcze nie opowiadałem

Wczoraj wiele, wiele działo się złego

W nieświeżych oparach alkoholu wypitego

Nie pamiętam za wiele, w głowie mam boleści

Ile bólu w niej się jeszcze zmieści

Wychodzę rano, na schodach krew niezmyta

Wczoraj w nocy potyczka kolejna była

Przez okno strach jest wyglądać nocami

Dużo można zobaczyć stojąc za firankami

Tu piętro trzecie, zdobyte w lecie

Przez bandę z sąsiedztwa, co nadeszła znienacka

Potłuczone żarówki, smród i rupiecie

Warte walki piętro trzecie zdobyte w lecie

Idę dalej, spotykam dwóch sąsiadów

Dzień cały stoją w bramie, czasem w progu schodów

Patrzą na mnie i jeden chyba się uśmiecha

Nie! Pomyłka, to tylko nocy echa

Tu nie ma sklepu od wielu już miesięcy

Okradali go co tydzień, czy nawet więcej

Przekleństwa przetaczają się od okna do okna

Tu mieszkam od dziecka, choć tu żyć niepodobna

Ciężko jest po nocy nieprzespanej

W miejscu, które wszyscy omijają

A ci, co zostają, na żywo umierają

Stojąc biali murzyni umierają

Ci, co mieli rozum, już dawno uciekli

Nikt normalny z własnej woli nie chce żyć w piekle

To miejsce jest spisane na straty

Jak wrzód na ciele na odcięcie skazany

Dalej mijam znajomego chłopaka

Sypia na ulicy, noc jest jeszcze ciepła

Pamiętam, że kiedyś nie był to przygłup

Póki miał oczy, jeździł na motocyklu

Ale potem coś zobaczył, coś komuś powiedział

A tu się karze za to, taki to zwyczaj

I ty też powiedz, żeś nic nie widziała

Kiedy policja o coś pytała

Ciężko jest po nocy nieprzespanej

W miejscu, które wszyscy omijają

Tu przed śmiercią sakramentu rozgrzeszenia nie dają

Stojąc biali murzyni umierają

Dziesięcioletnia córka sąsiadki mojej

Jest zawodowcem i niewielu się boi

Kiedy idę nad ranem, ona wraca z pracy

I widzę na jej twarzy makijaż rozmazany

Ale czasem tak pobita, aż sinobrązowa

Tak, to jest ryzyko zawodowe

Więc nie myślę już o niej, idę dalej po schodach

To jest normalne tu w tych rejonach

Normalne jest nie lubić nieznajomych

Po co tu przychodzą, do kurwy nędzy, nic tu po nich

Normalne jest mieć kłopotów po szyję

Ja też taki jestem i jakoś z tym żyję

Idę i myślę, to jeszcze potrafię

Mimo, że z mózgownicą ciągle toczę walkę

Ten czas przeminął, nic nie poradzę

Stąd nie odejdę, drzewa nie przesadzę

Bo drzewo stare, choć jeszcze młode

Zresztą nie wiem, może umrę pojutrze

Mijam wysokiego syna dozorczyni

Bo taka też tu była nim się na śmierć zatruła

On patrzy na mnie, jego wzrok w rozsypce

To pewne, że przed chwilą przygrzał na klatce

Trochę żal mi jego z prostej przyczyny

To sobowtór mój, nikt inny

Na mojej ulicy mieszkają niewolnicy

Uwiązani do niej niczym psy do smyczy

A wśród nich ja - uczestnik rozkładu

Kończący swoją misję, jadący do spadu

Tak nas coraz mniej, gwałtowne śmierci

Zabierają tych starych, tych młodych jak i dzieci

Może to dobrze, nieraz o tym myślałem

Dać nam umrzeć wszystkim i dużym, i małym

I złym, i dobrym, ale nie, dobrych nie ma

Słuszna idea strażników tego miasta

Wrzody na ciele należy likwidować

Dla dobra organizmu i dla wrzodu dobra

Strażnicy z murów widzą, co się tutaj dzieje

Agonia i tylko głupcy mają nadzieję

Z mojej ulicy odchodzą niewolnicy

Spuszczeni po śmierci jak psy ze smyczy

Ciężko jest po nocy nieprzespanej

W miejscu, które wszyscy omijają

Tu na gościa nie czekają, win nie odpuszczają

Ci, co zostają, na żywo umierają

Ciężko jest nad ranem po nocy nieprzespanej

W miejscu, które wszyscy omijają

A ci, co zostają, na żywo umierają

Stojąc biali murzyni umierają[1]

Bibliografia

1. 

http://www.kazik.pl/pl/dyskografia/utwor/170.html
Oficjalna strona internetowa Kazika [odczyt: 08.02.2009].