Na skraju wioski niewielkie wzgórze
Na zboczach kłosy, a polne róże
Wzgórze porosły i ku figurze ciekawie wspięły się.
W zielonym słoju dumne lilije
W szczerbatym dzbanie wysmukłe szyje
Pysznych goździków i georginie
Liliowo białe bzy.
W kwiatów powodzi, w morzu zieleni
Szczerniały świątek tkwi
Do niego co dzień w wieczór majowy
Wieśniacy szli.
Ażeby zły los ich dom omijał
Ludzie śpiewali – Ave Maryja
Ażeby zły los ich dom omijał
Ludzie śpiewali:
Ave Maryja, Ave Maryja
Bolesna twarz wśród rys i pęknięć
Więc śpiewać trzeba jak najpiękniej – Ave Maryja.
Wśród wielu ludzi w tłumie zebranych
Klęczy ich dwoje – to zakochani
Madonno zechciej cud jakiś sprawić
By im nie było źle.
Wznosi Madonna ręce z cokoła
Tak już od wielu lat
I błogosławi wszystko dokoła
Ich cały świat.
Więc uroczyście, choć wszystko mija
Ludzie śpiewają – Ave Maryja
Więc uroczyście, choć wszystko mija
Ludzie śpiewają – Ave Maryja, Ave Maryja
Bolesna twarz wśród rys i pęknięć
Więc śpiewać trzeba jak najpiękniej – Ave Maryja.[1]