Kiedy w gali jechał przez miasteczko
Tam, na czele ogniowej parady,
Wszystkie dziecie machały chusteczką
Do dowódcy strażackiej brygady.
Gdy w uścisku wznosił w górę dłonie,
W tłumie gapiów rosła chęć do pracy
I niejeden, stojąc na balkonie,
Mało oczu za nim nie wypatrzył.
Niech żyje straż ogniowa,
Czerwona straż ogniowa,
Niech żyje pożarniczy fach!
Bo nasza straż ogniowa
Na wszystko jest gotowa,
Jej się nie ima nigdy strach!
Niech żyje straż ogniowa,
Czerwona straż ogniowa,
Niech żyje pożarniczy fach!
Gdy na miasto przyszły ciężkie czasy,
Pewnej nocy ktoś podpalił rynek,
A strażacy, zamiast ogień gasić,
Z poświęceniem lali nań benzynę.
Długo rajcy przyczyn dociekali,
Aż odkryli prawdę poniewczasie:
Że brygadier kazał rynek spalić,
Żeby ukryć manko w miejskiej kasie!
Niech żyje straż ogniowa...
Kiedy jedzie przez nasze miasteczko
Tam, na czele ogniowej parady,
Dzieci nie chcą machać już chusteczką
Do nowego dowódcy brygady.
Stary sąsiad nieraz tylko mawia:
„Panie, co się będziem oba kłamać –
– Choć dowódce w górze się odnawia.
Straż jest jednak ciągle taka sama!”
Niech żyje straż ogniowa...[2]
1. |
https://online.zaiks.org.pl/utwory-muzyczne/75220 |
2. |
http://www.teksty.agencja-as.pl/product_info.php?products_id=581 |
3. |
http://www.teksty.agencja-as.pl/index.php?manufacturers_id=93 |