Niechaj się pan nie zalica,
Bo ja mego Walka wolę,
Dyć to chłopak kieby świeca,
Jak wyjedzie orać w pole.
Gdy ustroi się w niedzielę,
Kiej mu czapka kipi z ucha,
Czy to w karczmie, czy w kościele,
Gdzie takiego szukać zucha.
Wynoś się mój śliczny panie,
Nie myśl, że ja miejskie dziewczę,
Takie sprawię ci kochanie,
Żeć na wieki się odechce
Niech cię Wałek tu przydybie,
Ty jakiś cudacki rodzie,
To się nawet nie obmyjesz
I w naszej święconej wodzie.[1]
1. |
Barański, Franciszek, W górę serca!: drugi zbiór pieśni narodowych i patriotycznych. Cz. 2, Słowa, Lwów, Warszawa, Księgarnia Polska, 1920, s. 20. |