Już się stało, już się rozdwoiło
Pękło niebo i pusto jest w niebie
Miałam tylko tę jedną miłość
I na bilet miałam do ciebie
I jechałam zachłanna jak sito
Sercem, myślą i dłońmi obiema
Światem byłeś, ja drogą donikąd
Byłeś światem, lecz świata już nie ma
Karawaniarski koń, Karawaniarski koń
Z głową do ziemi, jak do ścięcia
Lata idą na złom, wiara idzie na złom
Ten żal jest nie do uciągnięcia!
Coś się stało, dokąd siebie wiozę?
Co za górą i czy sił wystarczy
Wejść ze smutkiem w błękitną symbiozę
Gdy się wraca donikąd na tarczy
Coś się stało, nie mów „to się zdarza”
Drgnęła cisza w wielkim ludzkim szumie
Jedno słowo, które tak poraża
Takie proste, że nic nie rozumiem
Karawaniarski koń, Karawaniarski koń
Z głową do ziemi, jak do ścięcia
Lata idą na złom, wiara idzie na złom
Ten żal jest nie do uciągnięcia![1]
1. |
http://www.jerzysatanowski.com/ |