Oj ten Mazur, czysta bieda,
I po balu zasnąć nie da,
O jakżem się ubawiła,
Co uśmiała, natańczyła!
Pan Wacław przysięgał święcie.
Że od czasu, jak mnie poznał,
Niemiły mu świat, zajęcie,
Że chwili szczęścia nie doznał,
Że ciągle jest w złym humorze,
Myśl o mnie go ciągle dręczy,
Że żony cierpieć nie może.
O za to, to i ja ręczę.
Oj ten Mazur itd. itd. itd.
W figurze wybrałam księcia.
Jakże zdawał się szczęśliwym!
Jakie robił mi zaklęcia.
Jakże był rzewnym i tkliwym;
Jak bogate w tem wyznaniu
Uczuć skarby mi odmykał;
A jak byłam na wydaniu,
Jakże zmykał, jakże zmykał,
Oj ten Mazur itd. itd. itd.
Młody hrabia ubolewał
Nad okropnym moim stanem,
Do pewnej zemsty zagrzewał.
Mego męża zwąc tyranem:
Dziś mnie jedną widzi w świecie
A jak kłamie wiekopomnie,
Bo przed ślubem moim przecie
Ani kroku nie dał do mnie.
Oj ten Mazur itd. itd. itd.
Staś barczysty dał mi słowo
W szumnych hołubcach Mazura,
Że mię z nogami i głową,
Cudnie stworzyła natura;
Że przekłada mnie nad charty
I od bryczki nejtyczanki.
I że zrzekłby się grać w karty,
Dla takiej, jak ja, kochanki!
Oj ten Mazur itd. itd. itd.
A zewsząd czułe wyrazy,
Sentymentalne spojrzenia,
I fruncuzkie puste frazy,
I czułe ręki ściśnienia;
A wszystko z czuciem głębokiem
Wypowiedziane nieśmiało,
Zapomnieli, że przed rokiem
Posagu miałam za mało.
Oj ten Mazur, czysta bieda,
I po balu zasnąć nie da,
O jakżebym głupia była,
Gdybym wszystkim im wierzyła!
Jednak z jednym tylko
Małom tańcowała,
Mówił krótką chwilkę
Alem go słuchała,
Choć głowy nie łamał,
Mówił jakoś szczerze,
Czyżby i ten kłamał?
O nie, ja mu wierzę!
Oj ten Mazur, czysta bieda
I po balu zasnąć nie da,
Czy nie lepiej bym zrobiła,
Gdybym i tu nie wierzyła?[1]