O Boże, przecież zdarzyć to się może
Nie tylko w moim telewizorze
Gdy będę spał, oni przyjdą nocą
I kolbami w drzwi załomocą
Na samą myśl pocą mi się dłonie
Deklaruj się, po której jesteś stronie
I nie będziesz tłumaczył, że to mnie nie obchodzi
Nie jestem taki pewien, jak się wtedy zachowam
Można mówić wiele przy kawie i herbacie
Ale jak się zachować w ekstremalnej sytuacji
Wiem jedno: nie oceniam nikogo
Kto zrobił to czy tamto z lufą nad głową
Jeszcze jedno: niewola ma to do siebie
Że wiesz, kiedy jeść będziesz, kiedy spać się kładziesz
Permanentnie obecna takie coś wyzwoli
Że nie można żyć inaczej niźli tylko w niewoli
Myślę sobie, że kiedy jej już zabrakło
Każdy musi decydować, jak żyć na nowo
A wielu tego po prostu nie potrafi
Nikt ich nie nauczył, tacy bezradni
Różne rzeczy małe, głupie wydawać się mogą
Minie parę lat i mogą się rozrosnąć
Dlatego trzeba chyba zwrócić na nie baczenie
I rozgnieść je butem, nim się staną potężne
Już kiedyś tak było, że je zlekceważono
Czy pamiętasz czasy przed drugą wojną
Może zdarzyć się tak, że co uważam za brednie
Przerodzi się w zagrożenie bezpośrednie
Te myśli, które z głowy się sączą
W rytmie kół o szyny stukających
Nie ma tutaj wielu ludzi, jest już późno
Światło jarzeniowe oświetla podróżnych
Te myśli, które z głowy się sączą
W rytmie kół o szyny stukających
Mam trochę czasu, myślę o wszystkim
Jadąc ostatnim pociągiem podmiejskim
Dlaczego na tym świecie dzieje się tak, jak się dzieje
Dlaczego im widzę więcej, tym wierzę mniej
Ale czy ja coś dla siebie uczyniłem
Czy tylko gadać o tym ciągle potrafiłem
A dokoła próby klęski przyniosły
Jedynie znać wyzysk jednych przez drugich
To już chyba wystarczy, te próby ponawiane
Czas na królestwo z prawowitym panem
I wiem, że teraz wszystko nieszczególnie
To czekam czasu, kiedy wreszcie przeminie
Przeminą tyranie, przeminą demokracje
Kiedy prawa siła, to weźmie w swoje ręce
To, co ja widzę, tego ty nie widzisz
Jesteś ślepy, zupełnie ślepy
Przeminą demokracje, fałszywe religie
Boska siła to weźmie w swoje ręce
Te myśli, które z głowy się sączą
W rytmie kół o szyny stukających
Nie ma tutaj wielu ludzi, jest już późno
Światło jarzeniowe oświetla podróżnych
Te myśli, które z głowy się sączą
W rytmie kół o szyny stukających
Mam trochę czasu, myślę o wszystkim
Jadąc ostatnim pociągiem podmiejskim
Te myśli, które z głowy się sączą
W rytmie kół o szyny stukających
Nie ma tutaj wielu ludzi, jest już późno
Światło jarzeniowe oświetla podróżnych
Te myśli, które z głowy się sączą
W rytmie kół o szyny stukających
Mam trochę czasu, myślę o wszystkim
Jadąc ostatnim pociągiem podmiejskim
Te myśli dochodzą mnie, gdy jadę sam
Stawiam pytania, na pytania odpowiadam
Trochę czasu i myślę o wszystkim
Jadąc ostatnim pociągiem podmiejskim
To, co ja widzę, tego ty nie widzisz
Jesteś ślepy, zupełnie ślepy
To, co ja widzę, tego ty nie widzisz
Jesteś ślepy, zupełnie ślepy
To, co ja widzę, tego ty nie widzisz
Jesteś ślepy, zupełnie ślepy
To, co ja widzę, tego ty nie widzisz
Jesteś ślepy, zupełnie ślepy[1]
1. |
http://www.kazik.pl/pl/dyskografia/utwor/174.html |