Otwirojcie gospodorze
syroko wrota,
a bo nam sie jus skóńceła,
ta o dana, ta o dana,
w polu robota.
Jus my zyto pokosili,
prawie do rzeki,
naładowali w stodoły,
ta o dana, ta o dana,
pełne sumsieki.
Jeśli goście nie wierzycie,
wyjrzyjcie w pole,
jus my wszystko pokosili,
ta o dana, ta o dana,
zboze w stodole.
Jeśli goście nie wierzycie,
wyślijcie Jóska,
a bo ni ma jus na polu,
ta o dana, ta o dana,
zodnego kłoska.
Zniwiorecki w butach chodzom,
a boso ich znać,
prosiemy wos gospodarzu
ta o dana, ta o dana,
na buciki dać.[1]