Raz dwa „ta”
O ile się nie mylę chwilowo przybieram na sile
Lecz wiem jedynie tyle na ile zawiłe są winyle
I pokonuje mile niebezpieczne jak wylew
pokonuje mile niebezpieczne jak wylew
pokonuje mile niebezpieczne jak wylew
pokonuje mile niebezpieczne jak wylew
niebezpieczne jak wylew zostawiam je w tyle
O ile się nie mylę chwilowo przybieram na sile
Tematy wokół kręcą się jak dobra winyle
Jak stąd do Chile tyle ra dości dają mi mego życia chwile
Młodość jest jak nieograniczony bilet
Niedogodności połamie tym stylem
Elementem jazzu malujemy żywe autentyki ja
Przykładam ucho do grdyki wagę do techniki
Dykcji metafizyki i ry ry ry rytmiki
Nie bojąc się krytyki mówię patyki
W dupę tym co powielają bryki
I wznoszę do was okrzyki
Nie bądźcie tanie żołnierzyki
Nie bierzcie bezmyślnie muzyki z viviki
Sriki pierdiki...
Tivi robi młyn radio zatruwa głośniki
Tu nie decydują ludzie tu decydują wyniki
Przeciętności statystki i wpływy polityki
Polityka ja tego nie dotykam od niej
Śmierdzą ręce etyka zanika nie wnikam
Mój świat to muzyka to mój Watykan
Tutaj oddycham tutaj dotyka mnie krytyka
Jej nie unikam jak mętlika
nie dam się zdeptać nie mam natury chodnika
pokonuje dystans bo czas umyka
każda mila to metafizyka
ref. x2 [2].
1. |
https://online.zaiks.org.pl/utwory-muzyczne/1879135 |
2. |
Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” |