Czemu, czemu gdy zamarzę
o pierzchliwych owych dniach
Com to szczęsne widział twarze
i na jawie i we snach.
Chwilkę tylko utkwię w duszy
I wnet oko łza opruszy.
Czemu, czemu jak zapłonie
krwawy odblask chwili złej
Gdym jej zimne tulił dłonie
Martwiejące w dłoni mej
W duszy utkwi tak głęboko
Że łzą nawet nie lśni oko.
Czy bez żalu można rzucać
Tych co w szczęścia wierzą mgły
By ich próżno nie zasmucać!
O! zachowam wszystkie łzy
Aby sercu mi ulżyły
Gdy pożegnam dwie mogiły.[1]