Słońca dysk zaginął już w konarach
Na polanę szary spłynął zmrok
Smętnie zadzwoniła gdzieś gitara/bis
W ciemnej ciszy czyjś zamiera krok.
Przy ognisku wędrowców gromada
W blasku iskier zamarł cieni krąg
Wysłuchują struny opowiadań
zasłyszanych gdzieś daleko stąd.
Pięciolinią wyznaczonym szlakiem
błądzi zapomniany niemy cień,
a tu w troskach smętnie zadumany
żegna świątek odchodzący dzień.
Znika w dali kalejdoskop twarzy
Zgasłych ognisk dym już sięga chmur.
Pomyśl, ile niespełnionych marzeń
łączy z sobą pożegnanie gór.
Już nie znikną góry z twoich wspomnień
oczy ikon nieprzebyty szlak.
Szumu jodeł nie da się zapomnieć
będziesz do nich wracał w swoich snach.[1]