Prosto z najwyższych paryskich sfer,
Przyjechał do nas jeden Jean Pierre.
Zawód: filozof, adres: Mon Martre,
Mądry jak Delon, piękny jak Sartre.
Przyjechał, usiadł, zjadł zrazy z sosem
I dawaj kręcić na wszystko nosem,
I w całym szukać nachalnie dziury –
U was Zachodniej nie ma kultury,
Nie dorównacie wy Paryżowi,
Bo u was wszyscy moralnie zdrowi.
Brak wam wytwornych psychicznych zboczeń
I perwersyjnych różnych wykroczeń,
Które o wyższej kulturze świadczą.
Co rzekłszy spojrzał na mnie tak władczo,
Że rzekłem, czując iż mnie złość bierze:
– Ja ci pokażę, oż ty Jean Pierze!
Po czym poszedłem z tym żabojadem,
By go uraczyć polskim obiadem.
Wtraja mój Francuz kotlet schabowy,
A wokół słychać różne rozmowy.
Facet faceta tak prosi miło:
– Ździś, świnia jestem, więc daj mi w ryło.
Zmieszał się Francuz, kontenans stracił:
– Toż to masochizm w czystej postaci.
Obok do pana pan się odzywa:
– Ja panu nogi z de powyrywam!
Jean Pierre w zdumieniu wielkim, aż gwizdnął:
– Quelle chance - klasyczna forma sadyzmu!
Padają słowa ostre jak noże:
Ja pana panie, a pan mnie może.
Francuz z największym trudem wydusił:
– Est possible homosexue - ekhm - tu się zakrztusił
Słysząc następne zdanie przy barze:
– Ja ci ciapciaku zaraz pokażę!
Jean Pierre podskoczył wraz ze stolikiem:
– Ekshibitionnizme c'est magnifique!
I dalejże mnie błagać ze łzami:
– Byłem koszonem, przebacz mon ami.
Już wiem, że dzieci twego narodu
Są Francuzami Bliskiego Wschodu.
Tylko dlaczego – tu wpół mnie objął –
Wciąż obiecują a nic nie robią?
Więc ze wzruszenia otarłszy łzę
Odparłem z dumą – Nous sommes Polonais![1]
1. |
http://www.waligorski.art.pl/liryka.php?litera=p&nazwa=665 |