Siedzisz smutny i sam, w oku perli się łza,
Przy kominku tęczowe śnisz baśnie,
Już się tylko w nim tli, płomień ledwie, że drga
I za chwilę zupełnie zagaśnie.
O czem marzy twa myśl, czy wspomina te dni,
Te rozkoszne dni szału miłości,
Trudno ci wierzyć w to, że prześnione już sny,
Żadna siła nie wróci przeszłości.
Patrz, kominek już zgasł, zniknął płomień i żar,
Blaskiem swoim nie świeci i nie grzeje,
Dreszczem przejmie cię chłód, ciepła zginął już czar,
I za chwilę wiatr wszystko rozwieje.
Wierzyć chciej, miłość też, jak kominek jest ten,
W którym serce twe spala płomienie,
Zgaśnie uczuć w nim żar, szczęście pryśnie jak sen,