tyle nam pieszczoty
co dla dwojga rąk
a ty zmierzchu złoty
konaj wśród łąk
jedna dal w błękicie
ale różna łódź
trzeba było życie
z ową dalą skuć
późny wieczór stroni
od zielonych bruzd
dłoniom zbrakło dłoni
ustom zbrakło ust
szczęście, co od słońca
wzięło czar i kres
dobiega do końca
unikając łez
oto – zlękłe ciało
oto gwiezdny kurz
to co się stać miało
niech się stanie już[3]
1. |
|
2. |
http://staredobremalzenstwo.com.pl/ |
3. |
Myszkowski, Krzysztof, Stare Dobre Małżeństwo. Antologia, wyd. 3, Łódź, Dalmafon, 2004, s. 254. |