Los okrutny, los niestały,
Dziwne wyrabia igrzyska;
Raz nas wznosi na szczyt chwały,
A drugi raz na dół ciska.
Nie mądry, kto mu dowierza,
Kto się rozumu nie radzi;
Najczęściej wtenczas uderza,
Kiedy do szczytu prowadzi!
Jak piłką igrają dzieci.
Tak nami igra los właśnie,
Dziś nam nadzieja zaświeci
A jutro znowu zagaśnie.
Lecz choć pogrom z góry runie,
Mąż się bardziej w słabość zbroi;
Bije piorun po piorunie
On jak dąb stuletni stoi!
Im więcej nieszczęść w szeregu,
Tem mężniej kieruj twą nawą;
Milo jest stanąć u brzegu,
Lub też utonąć ze sławą.
Ja także, chociaż już tonę,
I lądu dojrzeć nie mogę,
Mimo żywioły zwichrzone
Na ślepo puszczam się w drogę.[1]
1. |
Barański, Franciszek, W górę serca!: drugi zbiór pieśni narodowych i patriotycznych. Cz. 2, Słowa, Lwów, Warszawa, Księgarnia Polska, 1920, s. 5, 6. |