Zgłoszenie do artykułu: Stefan Batory

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Uczą nas dzieje i obraz nie sprzeczny

Ciągłych zwycięstw pod Stefanem,

Co może Polska, kiedy król waleczny

Umie być wodzem i panem.

Ledwie Batory osiągnął koronę,

Car Iwan wkroczył do Litwy,

Rewel i Ryga wojskiem oblężone,

Już się zwodzą ciężkie bitwy.

W Wendzie przemożna gdy już siła godzi,

Lud chce poddać bramy miasta,

Gdy wśród strwożonych urzędników wchodzi

Cudnej urody niewiasta.

„I mnież to, – rzecze – mnie słabej kobiecie

Wspominać, co polska cnota?

Że was kajdany czekają nie wiecie,

A nas okropna sromota.

Ja nie chcę z wami wstydnej dzielić winy,

Przed obcym czoła nie zegnę,

Nie będę patrzeć na niegodne czyny,

Wolną niewiastą polegnę”.

Tu jedną ręką sztylet biorąc lśniący

Uderza w śnieżne swe łono,

Drugą na prochy ciska lont tlejący

I gubi niemęskie grono.

Słyszy to Stefan, gniewem się zapala,

Gromadzi swoich rycerzy,

Jak mórz spienionych wzdęta wichrem fala,

Zwycięski oręż swój szerzy.

Przy królu Bekierz z węgierską piechotą,

Zamojski z pułki czarnemi

Walczyli, kto się więcej dzielną cnotą,

I czyny wsławi świetnemi.

Już dziełem męstwa i wojennej sztuki,

Połock, Uświata, Rewela

I najeżone spiżem Wielkołuki

Poznały swego mściciela.

Radziwiłł niosąc śmierć i spustoszenie

Nad ogromną Wołgą staje,

Uczuły ciężar polskiego ramienia,

Niezwiedzone dotąd kraje.

Car z gmachów swoich z niewielu stronniki,

Widzi rzeź, pogorzeliska,

Patrzy na swoje pierzchające szyki,

Żal ciężki serce mu ściska.

Już go ostatnia czekała zniewaga,

Lud tyrana odstępował,

Wtenczas ugięty, gdy pokoju błagał,

Król polski winę darował.

Jak tylko boje ukończył zawzięte,

Innym się trudem zajmuje,

Wskrzesza nauki, daje prawa święte,

I szczęście Państwa gruntuje.

W stolicy Litwy, kędy szczęk oręża,

Kędy trąb raziły brzmienia,

Na głos naukom przychylnego męża,

Muz dziewięciu brzmiały pienia.

Batory wszystek dla kraju wylany,

Wrócił Polsce wieki złote,

Przestępstwu srogi i nieubłagany,

Korzył dumę, wznosił cnotę.

Dzielnością swoją on mógł był poprawić

Naród pogrążon w swych wadach,

I możne państwo na przyszłość postawić

Na wiekuistych zasadach.

Inaczej geniusz zawistny narodu

Inaczej wyroki chciały,

Wśród zbawiennego dla Polski zawodu

Skończył dni szczęścia i chwały.[1]