Czwarta po południu
Czuję się kiepsko, jestem sam
– Gdzie się podziałeś, złoty chłopcze
Gdzie słynna, złoty cera twa?
Myślałem, że wiesz
Gdzie słonie lubią spędzać noc
Myślałem, że jesteś księciem
Miasta Słoniowa Kość
Przyjrzyj się swemu ciału dziś
Młodości jakby coraz mniej
I krzyczy z lustra gorzki głos
– Hej, książę, ogól się!
Uspokój drżące palce
Na nogach trochę pewniej stań
Czy uda się odwinąć
Nierdzewnej żyletki stal?
Słusznie, do tego doszło już
Tak, tak, do tego doszło już
To była długa droga w dół
To była dziwna droga w dół
Brak ciepłej wody
A zimna ledwo cieknie też
Cóż, mogłeś tego się spodziewać
W twoich mieszkaniach tak już jest
Nie pij z tego kubka
Nie myłeś go przez cały rok
To nie jest światło, przyjacielu
To tylko mąci się twój wzrok
W mydlanej pianie ukryj twarz
Święty Mikołaj, tak czy nie?
Masz zawsze prezent dla każdego
Kto swym aplauzem darzy cię
Chciałeś wygrywać każdy wyścig
Lecz przegrywałeś nawet start
Przez lustro wolno kroczy pogrzeb
I wchodzi już na twoją twarz
Słusznie, do tego doszło już
Tak, tak, do tego doszło już
To była długa droga w dół
To była dziwna droga w dół
Kiedyś była sobie jakaś ścieżka
I dziewczyna jakaś rudowłosa
I mijało wam lato za latem
Na zrywaniu różnych jagód w lasach
Ona czasem była kobietą
Lecz i dzieckiem bywała czasami
I obejmowałeś ją mocno
W cieniu dziko rosnących malin
Zdobywaliście góry o zmierzchu
Każdy widok zamieniałeś w pieśń
I gdziekolwiek byście nie poszli
Miłość z wami musiała pójść też
O tym nie da się zapomnieć
Więc pięść zaciskasz z całych sił
Na twojej ręce nabrzmiewają
Autostrady żył
Słusznie, do tego doszło już
Tak, tak do tego doszło już
To była długa droga w dół
To była dziwna droga w dół
Ciągle jeszcze możesz znaleźć pracę
Wyjść, pogadać sobie z kimś
Możesz także wysłać ogłoszenie
Do któregoś z licznych pism
Przystąp do Różokrzyżowców
Oni nadzieję zwrócą ci
Znajdziesz miłość swą w diagramie
Gdy otrzymasz od nich list
Lecz ty nie wierzysz już w ogłoszenia
Może tylko w to jedno bez słów
Zapisane na przegubie ręki
Razem z wielu tysiącami snów
A więc śmiało, Święty Mikołaju
Żyletkę mocno, trzyma mocno jego dłoń
Już nakłada swoje ciemne okulary
Pokazuje, gdzie zadać cios
Wtem rozległ się kamery szmer
Kaskader zajął miejsce swe
To kostiumowej próby strzęp[1]