Zmęczony o świcie zaczyna znów życie,
Szczęśliwy, że może do pracy;
Za marne dwa grosze zarywa wciąż noce
Choć przecież być miało inaczej...
Dzieciaki spłakane zostały znów same,
Bo matka gdzieś sprząta u ludzi
I płacze wieczorem: tu wszystko jest chore,
Ach, gdyby się rano nie zbudzić...
Niepotrzebny już nikomu,
Chociaż wolny, w własnym domu,
Chociaż przetrwał wszystkie burze i zakręty,
Ani sławy, ani chwały
Przecie wielki, choć tak mały –
– Pospolity szary człowiek, polski święty...
A przecież wierzyli, że będą tak żyli,
Jak nieraz po nocach się śniło...
Tak długo czekali i biedni zostali,
By innym jak w niebie się żyło.
Dziś tylko już godnie – miesiące, tygodnie,
Na cud nad głowami czekają;
I tak to się kręci a oni – choć święci –
Nie trafią stąd nigdy do raju...
Niepotrzebny już nikomu,
Chociaż wolny, w własnym domu,
Chociaż przetrwał wszystkie burze i zakręty,
Ani sławy, ani chwały
Przecie wielki, choć tak mały –
– Pospolity szary człowiek, polski święty...[1]
1. |
http://www.teksty.agencja-as.pl/product_info.php?products_id=914 |
2. |
http://www.teksty.agencja-as.pl/index.php?manufacturers_id=93&sort=1a&page=2 |
3. |
https://online.zaiks.org.pl/utwory-muzyczne/2270364 |