Nasza szkoła od miesięcy jest w remoncie,
Zawieszono nam normalnych zajęć tok –
Jasny jest sukcesów brak na robót froncie,
Będzie trwać ten remont więc za rokiem rok.
Dyskutują wciąż – Dyrektor, pedagodzy
I Komitet Rodzicielski wtrąca się,
Jak tu nas utrzymać przez ten czas na wodzy,
Gdy wychować na Polaków nie ma gdzie.
Rozpoczęto od zabrania nam patrona.
Już Bolesław Bierut nie jest tym, kim był.
O następcę kłócą się szacowne grona:
Ktoś z Sanacji, czy też ktoś z akowskich sił?
Gdy portrety zdjęli – wylazł brud na ściany,
Gdy tablicę odbijali – trzasnął mur:
Cały gmach być musi teraz odnawiany,
A tu – puszka farby i cementu wór.
Na tablicach starych pisać już się nie da,
Nie wiadomo zresztą jeszcze – co i czym?
Nie ma światła, bo żarówki woźny sprzedał,
Po tym, jak Dyrektor się pokłócił z nim.
A mikroskop – dar Pionierów, stary rupieć
Jakoś nic powiększyć nie chce jak na złość.
W biologicznej znów – zaczęło cuchnąć trupem,
Bo spirytus z preparatów wypił ktoś.
Na dodatek skandal – pan od ręcznych robót
Z braku zajęć i narzędzi, stary drań
W szkolnej ciemni dzień po dniu, prócz wolnych sobót
Wywoływał zdjęcia rozebranych pań.
Wszystko teraz jednocześnie wyszło na jaw,
Więc inspekcje przyjeżdżają raz po raz,
A nam – całkiem są na rękę takie jaja,
Bo nareszcie mamy spokój, mamy czas.
Jednych ciągnie po naukę na ulice,
Inni wino z jabłek ciągną w pierwszej z bram,
Są i tacy, co wyjadą za granicę
Żeby stamtąd móc przysyłać paczki nam.
Jeszcze inni do kościoła chodzą z rana,
Bo rodziny z dusz ratują, co się da;
Za to w nocy na cmentarzu – czczą
Szatana Rytualnie krojąc brzuch Czarnego Psa.
Więc – bawimy się, o nudzie nie ma mowy!
Bawiąc – uczysz się i odtąd tak ma być!
Zamiast martwe prawdy wbijać w młode głowy –
Nauczymy wreszcie się – jak w Polsce żyć![1]