Takiego męża mi dajcie,
co słowo dźwiga, jak kamień.
A gdy je wypowie ciężko,
to jakby podał mi ramię.
Takiego męża mi dajcie,
co będzie sadził drzewa.
Ćwierć wieku powie, minie,
a dąbczak nam się rozśpiewa.
Takiego męża mi dajcie,
któremu ciało moje,
starzenie moje niestraszne.
Co czeka w drewnianej chacie,
aż zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Takiego męża mi daruj,
co życie, jak białą płachtę
położy pod moją dłonią
i powie, i powie: maluj.
Takiego męża mi dajcie,
co kiedy osty przynosi,
to bielszą pachną mi wonią,
niż lilia i biały goździk.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Takiego męża mi dajcie,
któremu syna powije.
I niech słuchać się nie lęka,
gdy serce bije, gdy bije.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Takiego męża mi dajcie,
co czeka w drewnianej chacie,
ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.[1]
1. |
http://www.marylarodowicz.pl/pl |