Pustynia życia
A pośrodku ja
Pytam w którą stronę mam iść
Dokoła nic, tylko piach, tylko piach…
W blasku księżyca
Dostrzegam coś
Jakby jakiś znak dany mi
Pytanie, czy to złudzenie, czy może nie?
Tulę się w sobie
Pamiętam ten dzień
Z ramion matki uciekłem w świat
Myśląc że tak lepiej, lepiej tak
Gdybym mógł wrócić
Odwrócić czas
Bez wahania oddałbym to
To wszystko co mam, nawet więcej, więcej…
Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się że znów zgubiłem cel
Może wszystko jest już stracone
A może nie…
Może nie…
Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą że choć raz uśmiechnie się los
I odzyskam myśli stracone
i jeszcze coś…
Jeszcze to coś
Jak to być może
Jak stało się
Do niedawna przyjaciół w brud
Teraz pustka I głód – głód zrozumienia
Muszę się zbierać
Pozbierać się
Jeszcze jeden spróbować raz
Obudzić się z koszmarnego, złego snu
Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się że znów zgubiłem cel
Może wszystko jest już stracone
A może nie…
Może nie…
Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą że choć raz uśmiechnie się los
I odzyskam myśli stracone
i jeszcze coś…
Jeszcze to coś
Tak ulotnego
Pozornie nic
To coś bez czego
Nie warto żyć, nie,
Nie warto żyć…[1]
1. |
http://www.dzem.com.pl/ |