Miała babcia kurkę,
Kurkę–złotopiórkę,
Wesołą kokoszkę,
Zwariowaną troszkę.
Kiedyś jej ta kurka
Uciekła z podwórka.
Babcia za nią truchtem drepce,
Babcia za nią krzyczy:
„Wracaj, wracaj!” „A ja nie chcę!”
A tam zaraz blisko
To było lotnisko,
Kurka się tam zapędziła,
Aeroplan zobaczyła,
A że była dobra skoczka,
Wskoczyła tam nasza kwoczka.
Wtedy babcia: hopla!
Też na areoplan.
Jak nie zaczną się szamotać,
Drapać, dziobać, rzucać, miotać,
Szarpać, łapać się za rygle,
To przy skrzydle, to przy śmigle
Aż przez takie szamotanie
Motor warknął niespodzianie,
Śmigło kręci się jak fryga
I samolot w górę dźwiga.
Babcia w płacz, kurka w skrzek
Babcia w krzyk, kurka w bek
Babcia płacze, kurka gdacze
A on sobie buja, skacze,
Coraz wyżej się unosi,
Chociaż babcia błaga, prosi,
Chociaż kurka motor dziobie,
Kółka drapie, śrubki skrobie.
Aeroplan coraz chyżej,
Coraz śmielej, coraz wyżej!
Aż tu nagle w środku nieba
Księżyc zjawia się przed niemi,
Ze sto razy chyba większy
Niż ten, który widać z ziemi,
Przymrużył jedno ślipie,
A drugim groźnie łypie,
Otworzył usta jak okno.
I byłby samolot połknął.
Strach! Strach! Strach!
Ale babcia zeskoczyła
I wtem się nagle obudziła.
Patrzy: porządek wszędzie,
Nic złego się nie dzieje,
Kurka siedzi na grzędzie
I z babci się śmieje!
Ale babcia zeskoczyła
I nagle się obudziła.[1]