Dziwna gra, głupia gra nas wciągnęła i trwa,
kto by to zgadł, tyle już lat.
W samotności wciąż szły ranki, noce i dni,
a ja mówiłam tak:
Za rok, może dwa
będzie lepiej, jak Bóg da.
Może już za rok lub dwa
zmądrzejemy, ty i ja.
Za rok, może dwa
Już się żyć ze sobą da.
Gdy zmęczymy się do cna,
opamiętasz się ty, opamiętam ja.
Za rok, za dwa...
Tyle lat, głupich lat dopisanych do strat,
więc rzekłam: „już”, więc rzekłam: „dość”.
Nawet dziś możesz przyjść, by już razem w świat iść.
Ty na to, jak na złość:
Za rok, może dwa
będzie lepiej, jak Bóg da.
Może już za rok lub dwa
zmądrzejemy, ty i ja.
Za rok, może dwa
już się żyć ze sobą da.
Gdy zmęczymy się do cna,
opamiętasz się ty, opamiętam ja.
Za rok, za dwa...
Płyną dni, puste dni, na dnie dni jeszcze my
z nadzieją, że coś zmieni się.
Odpływamy we śnie w świat, gdzie nie jest tak źle,
gdzie się na pewno wie:
Za rok, może dwa
będzie lepiej, jak Bóg da.
Może już za rok lub dwa
zmądrzejemy, ty i ja.
Za rok, może dwa
Już się żyć ze sobą da.
Gdy zmęczymy się do cna,
opamiętasz się ty, opamiętam ja.
Za rok, za dwa...[1]