Kiedyś, tak jak zwykle, gdy się kończył dzień,
Krwawa tarcza słońca w morzu kryła się.
Nagle przystanęła - jak na jakiś znak...
No, i pozostała tak!
Zachodźże słoneczko, czerwień swoją gaś!
Pod fal modrych kołdrą spanie masz.
Zachodźże słoneczko, trzeba wachtę zdać,
Już najwyższa pora spać!
Śpiewa na dobranoc żeglująca brać.
A tu niespodzianka - słońce nie chce spać!
I na horyzoncie postanawia tkwić...
Cały świat purpurą kryć.
Zachodźże słoneczko...
Śpiewają żeglarze swój kolejny song
Czerwieni im twarze, nieruchomy krąg.
Noc się niecierpliwi, czeka na swój czas,
By sypnąć po niebie gwiazd.
Zachodźże słoneczko...
Pragnę wam powiedzieć, wierzcie albo nie,
Słońce w tym śpiewani zasłuchało się.
To się mogło zdarzyć - w szantach taka moc!
Zachodźże słoneczko...[1].
1. |
Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” |