Zasiołam se linek
w polu na uogrodzie,
|: kwitnie niebieściutko :|
jak fiołek w uogrodzie.
Dwa dni se go piele,
doglundum do niego,
|: bedzie ze lnu płótno :|
dlo Jasinia mego.
Poredziesiąt łokci
na jarmaku sprzedom,
|: a za te pieniódze :|
uogarne se ji dum.
Głupie te kobity,
co lnu nie siwajo,
|: drugim nie sprzedadzo, :|
same nic nie majo.
Bede se co roku
linecek siwała,
|: za piniunzki z płótna :|
wstunski kupowała.[1]