Śniłem o kosmosie
co szerokim kołem mija
chlebem i kołem łamiących się społem.
Śniłem
by zbiec z globu niesolidarnych ludów
rzeczpospolitej obojga marudów.
Z rakiety omiotłem okiem kulę dokoła
a serce nie sługa
to ściska, to woła:
nie rzucisz ziemi
skąd twój smród
choćby to smród był „krieg und blut”.
Uciekam, uciekam, uciekam...
Nieusprawiedliwony za obecność.
Ziemio, ojczyzno moja
ty jesteś jak zdrowie...
Regułek pełno w mojej ziemskiej głowie.
Hipnozie cudacznej tak się poddaję
że staję i ślub recytuję - zostaję!
Spojrzała dusza za narodami
i zapiszczała hymn z rodakami.
A oni stali
zajadle machali
proporczykami z boginią Kali
I wzięła cholera, więc klnę:
nie mogę!
I do rakiety znów sadzę nogę.
I biorę kurs prosto na lunę.
I chyba im w tą czarną dziurę splunę.[1]
1. |
Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” |