Zeby nie prześlicka,
brzozowe wrzeciuno,
|: nie miałabym Janka, :|
nie byłabym zono.
Z prześlickum chodziłam,
kundziołke przundałam,
|: jak mie odprowadzoł, :|
buzi nu dawałam.
Spodobałam mu sie,
un mu sie spodoboł,
|: kupił mi pierściunek, :|
przed pocirzym mi doł.
Choć mi go ganili,
ze ode mnie starsy,
|: jo go pokochałam, :|
jest mi najmilejsy.
Choć mie buntowały
dziewuchy, chłopoki,
|: zebym go rzuciła :|
w zimie na kusoki(1).
Jo głupio nie była,
posłuchu nie dała,
|: za niego-zem posła, :|
bom go pokochała.
Dobrze mi jest za nim,
nic sie nie turbuje,
|: wszysko mom, co trzeba, :|
kundziołke przunduje.
Moje kolezanki,
weśta przykłod ze mnie,
|: dobierzta takiego :|
Janecka drugiego.
Zegro i zaśpiwo,
do mnie sie pośmieje,
|: pracujimy razym, :|
dobrze nom sie dzieje.
Momy i synecka,
chłopca urodnego,
|: nieźle sie nom ucy, :|
zdatny do wszyskiego.
Wybroł mie Janecek,
przysingłam jo sobie,
|: ze ta nasa miłość :|
kwitnuś bedzie w grobie.[1]
(1) kusoki – zapusty